po raz kolejny odkrylam, ze planowanie czegokolwiek w tym miescie czesto mija sie z celem. wstalam dzisiaj rano, pobiegalam i przyszykowalam sie do wyjazdu za miasto. moim celem byla Istra, a dokladnie monaster Nowa Jerozolima, podobno bardzo piekne miejsce. punktualnie wyszlam z domu, na dworzec udalo mi sie nawet dotrzec przed czasem... po czym okazalo sie, ze pociagi sa odwolane przez najblizsze 3 godziny. pani biletowa niestety nie podala powodu, anulowane i koniec.
w sumie nic sie nie stalo, pogoda dzis jest nienajlepsza - "pada" na przemian z "leje". do Istry sprobuje pojechac w piatek, a dzis zrealizowalam wlasnie piatkowy plan - skonczylam zwiedzac Muzeum Puszkina, bylam na cmentarzu Nowodziewiczym i w domu Bulhakowa.
a zatem - po kolei.
Muzeum Puszkina jestem po prostu zachwycona i... zaskoczona. znalazla sie tam wrecz nieprawdopodobna ilosc bardzo znanych obrazow artystow swiatowej slawy, od wczesnego baroku po wiek XX. Rubens, Rembrandt, Monet, Degas, Renoir, Gaugin, Cezanne, Chagall, Matisse, Van Gogh, Picasso.... - az sie w glowie kreci! a ta lista jest znacznie dluzsza, podaje te zdecydowanie najbardziej "chwytliwe" nazwiska. Warto dodac, ze obok ich obrazow znalazly sie takze dziela Polakow - miedzy innymi Skoczylasa, Jonasa Sterna (ktorego dziela, przypominam, mozemy obejrzec w naszym krakowskim muzeum narodowym - polecam!) i bardzo interesujace prace Wladyslawa Hasiora. Muzeum zostalo zlokalizowane w kilku budynkach, wczoraj ogladalam malarstwo XIX i XX wieku, dzis sztuke do wieku XVIII. spedzilam zatem wczoraj i dzis bardzo przyjemne kilka godzin.
natomiast zaskoczona jestem bardzo niewielka iloscia turystow. moim zdaniem pod wzgledem zbiorow jest to
galeria na absolutnie najwyzszym poziomie, podobne muzea we Wloszech, Francji czy Holandii pekaja od nadmiaru ludzi i wrecz nie da sie obejrzec obrazow na spokojnie. a tutaj? jest naprawde malo osob i w duzej mierze sa to obcokrajowcy.
przy okazji po raz pierwszy zaczelam rozumiec na czym polega geniusz impresjonizmu. moze to zabrzmi banalnie, ale niesamowite dla mnie jest to, ze z odleglosci 10 - 15 cm absolutnie nie jestem w stanie zobaczyc co jest przedstawione na plotnie. obraz zaczyna nabierac sensu przy odleglosci okolo 1 m. jak sensownie namalowac fasade gotyckiej katedry w rouen albo lilie wodne uzywajac jedynie rozmazanych punkcikow? do tego naprawde trzeba byc mistrzem... malo tego - w zaleznosci od uczucia i intensywnosci z jaka byly kladzione te malutkie punkciki, otrzymujemy koncowa emocje jaka wyraza obraz.
i swoja droga fascynujace jest to, jak bardzo roznia sie miedzy soba nawet najbardziej banalne pejzaze w momencie gdy przyjrzymy sie dokladnie ruchom pedzla. nawet blahy, oklepany zachod slonca nad morzem nabiera zupelnie innego znaczenia gdy przypatrzymy sie uwaznie pociagnieciom pedzla. to wlasnie lubie w ogladaniu obrazow w galerii, zwlaszcza tych od XIX wieku wzwyż - widze proces tworzenia i towarzysze mu emocje. widze, ze artysta poszukiwal, probowal, meczyl sie. przeczuwam, kiedy byl pewien, ze namalowany przez niego ksiezyc ma wlasciwy odcien, ale drzewa - moze niekoniecznie...
pozniej spedzilam troche wiecej niz godzine spacerujac w ulewnym deszczu po cmentarzu nowodziewiczym. przemokly mi buty, parasolka i zmarlam, ale bylam nieugieta. cmentarz ten znajduje sie w obrebie murow monasteru nowodziewiczego, w specjalnie wydzielonym miejscu. nie zajmuje zbyt duzej powierzchni. bardzo lubie stare, zabytkowe cmentarze i ten bijacy od nich spokoj. dziwnie sie zlozylo, ze groby najbardziej interesujacych mnie postaci - takich jak Gogol, Czechow czy Stanislawski - nie wyrozniaja sie niczym szczegolnym; nietrudno sie domyslic, ze te najwieksze i zdecydowanie rzucajace sie w oczy naleza do wojskowych i dzialaczy partyjnych. grobu Bulhakowa niestety nie udalo mi sie znalezc...
... za to ostatecznie znalazlam jego dom. musze przyznac, ze od czasu jak bylysmy tam pare lat temu, naprawde duzo sie zmienilo. obecnie jest to chyba jedno z najbardziej preznie dzialajacych muzeow w Moskwie, organizuja miedzy innymi festiwal Buhakowa, wystawiaja sztuki, organizuja przejazd slynnym tramwajem nr 302... jesli chodzi o samo mieszkanie na sadowej 10 pod numerem 50. - czyli mieszkanie pisarza - urzadzone zostalo niezwykle stylowo. w trzech pokojach zostaly zgromadzone zdjecia, plakaty, ksiazki, artykuly oraz nagrania ze wspolczesnych adaptacji sztuk i powiesci, a w tle gra muzyka z lat trzydziestych. w czwartym pokoju zostala urzadzona mala, przytulna kawiarenka. calosc sprawia bardzo przyjemne wrazenie.
"Starego nie ma juz Paryza. (Tak sie zmienia / Ksztalt miasta, predzej jeszcze niz serce czlowieka)" jak pisal Baudelaire. Okolice ulicy Sadowej i Twerskiej to zdecydowanie moja ulubiona czesc Moskwy, pelna zieleni, teatrow, zabytkowych kamienic i urokliwych ulic. ale widze roznice miedzy tym co bylo kiedys, a tym co jest dzis. mam wrazenie, ze kiedy szlysmy sadowa kilka lat temu, byla po prostu jedna z tych smutnych, glosnych, szarych ulic, nie wyrozniajaca sie niczym specjalnym; dzis jest wesola, kolorowa, pelna kawiarenek i nawet w ulewnym deszczu widac, ze zyje i co wazne - ze chce zyc...
a teraz cos z zupelnie innej beczki:
naprawde nie mam pojecia czemu rosyjskie samochody sluzby medycznej przypominaja karawany...
w sumie nic sie nie stalo, pogoda dzis jest nienajlepsza - "pada" na przemian z "leje". do Istry sprobuje pojechac w piatek, a dzis zrealizowalam wlasnie piatkowy plan - skonczylam zwiedzac Muzeum Puszkina, bylam na cmentarzu Nowodziewiczym i w domu Bulhakowa.
a zatem - po kolei.
Muzeum Puszkina jestem po prostu zachwycona i... zaskoczona. znalazla sie tam wrecz nieprawdopodobna ilosc bardzo znanych obrazow artystow swiatowej slawy, od wczesnego baroku po wiek XX. Rubens, Rembrandt, Monet, Degas, Renoir, Gaugin, Cezanne, Chagall, Matisse, Van Gogh, Picasso.... - az sie w glowie kreci! a ta lista jest znacznie dluzsza, podaje te zdecydowanie najbardziej "chwytliwe" nazwiska. Warto dodac, ze obok ich obrazow znalazly sie takze dziela Polakow - miedzy innymi Skoczylasa, Jonasa Sterna (ktorego dziela, przypominam, mozemy obejrzec w naszym krakowskim muzeum narodowym - polecam!) i bardzo interesujace prace Wladyslawa Hasiora. Muzeum zostalo zlokalizowane w kilku budynkach, wczoraj ogladalam malarstwo XIX i XX wieku, dzis sztuke do wieku XVIII. spedzilam zatem wczoraj i dzis bardzo przyjemne kilka godzin.
natomiast zaskoczona jestem bardzo niewielka iloscia turystow. moim zdaniem pod wzgledem zbiorow jest to
galeria na absolutnie najwyzszym poziomie, podobne muzea we Wloszech, Francji czy Holandii pekaja od nadmiaru ludzi i wrecz nie da sie obejrzec obrazow na spokojnie. a tutaj? jest naprawde malo osob i w duzej mierze sa to obcokrajowcy.
przy okazji po raz pierwszy zaczelam rozumiec na czym polega geniusz impresjonizmu. moze to zabrzmi banalnie, ale niesamowite dla mnie jest to, ze z odleglosci 10 - 15 cm absolutnie nie jestem w stanie zobaczyc co jest przedstawione na plotnie. obraz zaczyna nabierac sensu przy odleglosci okolo 1 m. jak sensownie namalowac fasade gotyckiej katedry w rouen albo lilie wodne uzywajac jedynie rozmazanych punkcikow? do tego naprawde trzeba byc mistrzem... malo tego - w zaleznosci od uczucia i intensywnosci z jaka byly kladzione te malutkie punkciki, otrzymujemy koncowa emocje jaka wyraza obraz.
i swoja droga fascynujace jest to, jak bardzo roznia sie miedzy soba nawet najbardziej banalne pejzaze w momencie gdy przyjrzymy sie dokladnie ruchom pedzla. nawet blahy, oklepany zachod slonca nad morzem nabiera zupelnie innego znaczenia gdy przypatrzymy sie uwaznie pociagnieciom pedzla. to wlasnie lubie w ogladaniu obrazow w galerii, zwlaszcza tych od XIX wieku wzwyż - widze proces tworzenia i towarzysze mu emocje. widze, ze artysta poszukiwal, probowal, meczyl sie. przeczuwam, kiedy byl pewien, ze namalowany przez niego ksiezyc ma wlasciwy odcien, ale drzewa - moze niekoniecznie...
pozniej spedzilam troche wiecej niz godzine spacerujac w ulewnym deszczu po cmentarzu nowodziewiczym. przemokly mi buty, parasolka i zmarlam, ale bylam nieugieta. cmentarz ten znajduje sie w obrebie murow monasteru nowodziewiczego, w specjalnie wydzielonym miejscu. nie zajmuje zbyt duzej powierzchni. bardzo lubie stare, zabytkowe cmentarze i ten bijacy od nich spokoj. dziwnie sie zlozylo, ze groby najbardziej interesujacych mnie postaci - takich jak Gogol, Czechow czy Stanislawski - nie wyrozniaja sie niczym szczegolnym; nietrudno sie domyslic, ze te najwieksze i zdecydowanie rzucajace sie w oczy naleza do wojskowych i dzialaczy partyjnych. grobu Bulhakowa niestety nie udalo mi sie znalezc...
... za to ostatecznie znalazlam jego dom. musze przyznac, ze od czasu jak bylysmy tam pare lat temu, naprawde duzo sie zmienilo. obecnie jest to chyba jedno z najbardziej preznie dzialajacych muzeow w Moskwie, organizuja miedzy innymi festiwal Buhakowa, wystawiaja sztuki, organizuja przejazd slynnym tramwajem nr 302... jesli chodzi o samo mieszkanie na sadowej 10 pod numerem 50. - czyli mieszkanie pisarza - urzadzone zostalo niezwykle stylowo. w trzech pokojach zostaly zgromadzone zdjecia, plakaty, ksiazki, artykuly oraz nagrania ze wspolczesnych adaptacji sztuk i powiesci, a w tle gra muzyka z lat trzydziestych. w czwartym pokoju zostala urzadzona mala, przytulna kawiarenka. calosc sprawia bardzo przyjemne wrazenie.
"Starego nie ma juz Paryza. (Tak sie zmienia / Ksztalt miasta, predzej jeszcze niz serce czlowieka)" jak pisal Baudelaire. Okolice ulicy Sadowej i Twerskiej to zdecydowanie moja ulubiona czesc Moskwy, pelna zieleni, teatrow, zabytkowych kamienic i urokliwych ulic. ale widze roznice miedzy tym co bylo kiedys, a tym co jest dzis. mam wrazenie, ze kiedy szlysmy sadowa kilka lat temu, byla po prostu jedna z tych smutnych, glosnych, szarych ulic, nie wyrozniajaca sie niczym specjalnym; dzis jest wesola, kolorowa, pelna kawiarenek i nawet w ulewnym deszczu widac, ze zyje i co wazne - ze chce zyc...
a teraz cos z zupelnie innej beczki:
naprawde nie mam pojecia czemu rosyjskie samochody sluzby medycznej przypominaja karawany...